WTOREK, 08 WRZEŚNIA 2015
resoraki
jestem cholernie zły na opiekunkę, siebie i Mikołaja, bo dałem mu swego czasu moje samochodziki z dzieciństwa i wszystkie je pogubił :-(
zły jestem na Mikołaja, że nie pilnuje swoich rzeczy, na opiekunkę, że mu na to pozwoliła i na siebie, że nie zabezpieczyłem resoraków o największej wartości emocjonalnej ale przez tą przeprowadzkę nie miałem do tego głowy a teraz żałuję i śnią mi się po nocach moje samochodziki...
mniejsza z tym jeśli w brzuszku Małżonki rośnie dziewczynka ale jak będziemy mieli drugiego chłopca to będzie mi naprawdę przykro :-(
zły jestem na Mikołaja, że nie pilnuje swoich rzeczy, na opiekunkę, że mu na to pozwoliła i na siebie, że nie zabezpieczyłem resoraków o największej wartości emocjonalnej ale przez tą przeprowadzkę nie miałem do tego głowy a teraz żałuję i śnią mi się po nocach moje samochodziki...
mniejsza z tym jeśli w brzuszku Małżonki rośnie dziewczynka ale jak będziemy mieli drugiego chłopca to będzie mi naprawdę przykro :-(
PONIEDZIAŁEK, 07 WRZEŚNIA 2015
7% frekwencji
polska demokracja zmienia się w jakąś kpinę, bezsensowne referendum, głupie pytania i nie dziwię się, że nikt nie poszedł do urn...
a Komorowski z kolegami powinien zapłacić ze swojej kieszeni za swoje bzdurne decyzje :-(
a Komorowski z kolegami powinien zapłacić ze swojej kieszeni za swoje bzdurne decyzje :-(
NIEDZIELA, 06 WRZEŚNIA 2015
przejażdżka
plan na dzisiejszy rower był minimalny, bo Żona w pierwszy trymestrze zwykle słabo się czuję i myślałem o kilkunastu kilometrach ale ponieważ jechało jej się dobrze zrobiliśmy pętlę 28 kilometrów... co i mnie całkowicie satysfakcjonuje. bo pogoda była dzisiaj nieprzyjemna a do tego ciągle mieliśmy pod wiatr mimo, że najpierw jechaliśmy na południe a potem wracaliśmy na północ? ale w sumie dla cyklistów to normalka ;-)
poza tym posiedzieliśmy na łąkach a ja poczułem jesień i zaraz będę kroił sałatkę pieczarkową....
poza tym posiedzieliśmy na łąkach a ja poczułem jesień i zaraz będę kroił sałatkę pieczarkową....
SOBOTA, 05 WRZEŚNIA 2015
wypoczynek
przyznaję, że jestem zmęczony po wczorajszym, bo w końcu rzadko mi się zdarza wracać o 2 w nocy do domu więc dzisiaj pojechaliśmy tylko po zakupy spożywcze oraz zamówić wykładzinę do pokoju Synka a poza tym będę gotował gulasz i mam zamiar wypocząć dziś od roweru i wszelakich aktywności...
PIĄTEK, 04 WRZEŚNIA 2015
Niemcy - Polska
przegraliśmy mecz a do tego dostałem mandat :-(
wypiliśmy z Przyjaciółką flaszkę w domu i pojechaliśmy na mecz do knajpy gdzie spotkaliśmy się ze znajomymi i było tak sobie, bo drogo i tłoczno a na koniec poszliśmy na piwko do parku i przyjebała się straż miejska w wysokości 50 złotych :-(
jedyna pociecha z wieczoru jest taka, że Gruzja wygrała ze Szkocją i nie straciliśmy jeszcze szans awansu na Euro 2016
wypiliśmy z Przyjaciółką flaszkę w domu i pojechaliśmy na mecz do knajpy gdzie spotkaliśmy się ze znajomymi i było tak sobie, bo drogo i tłoczno a na koniec poszliśmy na piwko do parku i przyjebała się straż miejska w wysokości 50 złotych :-(
jedyna pociecha z wieczoru jest taka, że Gruzja wygrała ze Szkocją i nie straciliśmy jeszcze szans awansu na Euro 2016
CZWARTEK, 03 WRZEŚNIA 2015
ciężki dzień
w pracy znowu przenosiny, bałagan, nerwy i rozmowy z kierownikiem, które nic nie dają, bo jest głupią p.... potem zebranie w przedszkolu - też irytujące, bo to wszystko można było załatwić w trzy kwadranse a nie dwie godziny i do tego cholernie denerwujący rodzice :-(
następnie po nocy jeździłem autem aby pomóc Przyjaciółce w przewiezieniu rzeczy i naprawdę czułem się niepewnie za kierownicą po tak długim nie jeżdżeniu a jak przemknął mi rowerzysta przed maską to myślałem, że dostanę zawału, bo tak było blisko wypadku... tak więc wróciłem po 13 godzinach zmęczony jak nigdy...
ale i tak najgorsze jest to, że Mikołaj jest chory... spodziewałem się, że w przedszkolu tak będzie ale nie po trzech dniach do cholery.... i na razie nie jest w jakimś złym stanie, bo kaszle i ma katar ale bez gorączki... no ale jutro już nie pójdzie do przedszkola i w tej chwili jesteśmy w takiej komfortowej sytuacji, że przyjdzie do Synka Przyjaciółka ale co będzie potem..? jesienią gdy wszyscy chorują a ja nawet nie wiem jak to się chodzi do lekarza z dzieckiem (oprócz bilansów)... i nie chcę wiedzieć!!!
następnie po nocy jeździłem autem aby pomóc Przyjaciółce w przewiezieniu rzeczy i naprawdę czułem się niepewnie za kierownicą po tak długim nie jeżdżeniu a jak przemknął mi rowerzysta przed maską to myślałem, że dostanę zawału, bo tak było blisko wypadku... tak więc wróciłem po 13 godzinach zmęczony jak nigdy...
ale i tak najgorsze jest to, że Mikołaj jest chory... spodziewałem się, że w przedszkolu tak będzie ale nie po trzech dniach do cholery.... i na razie nie jest w jakimś złym stanie, bo kaszle i ma katar ale bez gorączki... no ale jutro już nie pójdzie do przedszkola i w tej chwili jesteśmy w takiej komfortowej sytuacji, że przyjdzie do Synka Przyjaciółka ale co będzie potem..? jesienią gdy wszyscy chorują a ja nawet nie wiem jak to się chodzi do lekarza z dzieckiem (oprócz bilansów)... i nie chcę wiedzieć!!!
ŚRODA, 02 WRZEŚNIA 2015
hmm...
zawsze mnie zastanawiało czy jestem taki ładny czy taki brzydki, że wszędzie gdzie bywam jestem od razu zapamiętany, w pracach, na imprezach, wyjazdach każdy mnie pamięta choć ja czasem nie mam pojęcia z kim rozmawiam i tak było wczoraj w przedszkolu, bo stałem na końcu tłumu kłębiących się rodziców chcących odebrać dzieci aż tu nagle pani dyrektor przedszkola wyłapuje mnie z grupy i mówi: tego pana to ja znam, ten pan nie musi pokazywać dowodu... ;-)
a poza tym od wczoraj mam usilną rządzę posiadania takiej ilości pieniędzy aby moim głównym obowiązkiem było odprowadzanie i przyprowadzanie Syna z przedszkola....
no dobra... zgodzę się jeszcze na prowadzenie domu...
a poza tym od wczoraj mam usilną rządzę posiadania takiej ilości pieniędzy aby moim głównym obowiązkiem było odprowadzanie i przyprowadzanie Syna z przedszkola....
no dobra... zgodzę się jeszcze na prowadzenie domu...
WTOREK, 01 WRZEŚNIA 2015
1 września
rano ciężko było nam - Mikołajowi i mi - wstać wcześniej ale nie musiałem się pakować do pracy więc i tak mogłem trochę dłużej pospać niż jutro.... ale jak już mi się udało obudzić Dziecko to zrobiło mi się miło, bo w Trójce pozdrowili wszystkich nowych przedszkolaków ze szczególną dedykacją dla rodziców, którzy denerwują się bardziej niż dzieci :-)
potem poszliśmy rodzinnie do przedszkola i tam był wielki tłum ale wszystko przygotowane i panie energiczne i raczej ogarniające sytuacje... a Mikołaj miał w nosie rodziców i od razu poleciał do zabawek więc wyszliśmy, zrobiliśmy z Anią zakupy i Żona pojechała do pracy a ja postanowiłem się zrelaksować w wolny dzień więc robiłem to czego zwykle nie mogę robić a więc drzemałem, jadłem długie śniadanie i oglądałem telewizję a na koniec musiałem pokręcić na rowerze choć kilkanaście kilometrów po okolicy aby o 12.30 odebrać Synka...
jak było to nie wiem? bo był znowu wielki tłum rodziców a Miko nie potrafi jeszcze układać zdań ale ucieszył się na mój widok bardziej niż zwykle a potem przez cały spacer bardzo mocno ściskał moją dłoń czyli jednak musiał dużo dzisiaj przeżyć.... i nie dziwne, bo przecież jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji... a teraz w domu po pobycie na placu zabaw śpi jak zabity więc myślę, że dobrze zrobiłem, że zatrudniłem moją Przyjaciółkę do odbierania go przez kilkanaście pierwszych dni w godzinach południowych aby Syn stopniowo wchodził w klimaty przedszkola choć niestety od października nie będzie już zmiłuj i będzie musiał Synek siedzieć w przedszkolu dopóki nie wrócę z pracy :-(
potem poszliśmy rodzinnie do przedszkola i tam był wielki tłum ale wszystko przygotowane i panie energiczne i raczej ogarniające sytuacje... a Mikołaj miał w nosie rodziców i od razu poleciał do zabawek więc wyszliśmy, zrobiliśmy z Anią zakupy i Żona pojechała do pracy a ja postanowiłem się zrelaksować w wolny dzień więc robiłem to czego zwykle nie mogę robić a więc drzemałem, jadłem długie śniadanie i oglądałem telewizję a na koniec musiałem pokręcić na rowerze choć kilkanaście kilometrów po okolicy aby o 12.30 odebrać Synka...
jak było to nie wiem? bo był znowu wielki tłum rodziców a Miko nie potrafi jeszcze układać zdań ale ucieszył się na mój widok bardziej niż zwykle a potem przez cały spacer bardzo mocno ściskał moją dłoń czyli jednak musiał dużo dzisiaj przeżyć.... i nie dziwne, bo przecież jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji... a teraz w domu po pobycie na placu zabaw śpi jak zabity więc myślę, że dobrze zrobiłem, że zatrudniłem moją Przyjaciółkę do odbierania go przez kilkanaście pierwszych dni w godzinach południowych aby Syn stopniowo wchodził w klimaty przedszkola choć niestety od października nie będzie już zmiłuj i będzie musiał Synek siedzieć w przedszkolu dopóki nie wrócę z pracy :-(
PONIEDZIAŁEK, 31 SIERPNIA 2015
jutro przedszkole
... a ja się denerwuję... denerwuję się jak cholera... jakbym to ja miał iść ;-)
wziąłem na jutro wolny dzień aby na spokojnie odprowadzić Synka a potem wcześnie go odebrać ale martwię się jak mój Mikołaj da radę skoro nie gada, nie je i nie umie podetrzeć sobie pupy po kupie?
a jedyną nadzieją dla mnie jest to, że Miko lubi dzieci i cieszy się na jutro... ale i tak martwię się aby go nie wyrzucili z przedszkola, bo jest zbyt dziecinny?
poza tym pożegnaliśmy się dziś z opiekunką, Żona szczęśliwa, bo jej nienawidziła a ja z pewną melancholią, bo jednak dwa i pół roku to kawałek czasu a poza tym mam do niej szacunek, bo pani Irena nie zawaliła ani razu a to jest bardzo ważne i rzeczywiście może trochę zbyt mało wychowywała Dziecko ale z drugiej strony nie oglądała nigdy telewizji i codziennie chodziła na spacery... no i była tańsza od żłobka...
tak więc zrobiło mi się lekko sentymentalnie gdy wręczałem jej kwiaty na pożegnanie....
wziąłem na jutro wolny dzień aby na spokojnie odprowadzić Synka a potem wcześnie go odebrać ale martwię się jak mój Mikołaj da radę skoro nie gada, nie je i nie umie podetrzeć sobie pupy po kupie?
a jedyną nadzieją dla mnie jest to, że Miko lubi dzieci i cieszy się na jutro... ale i tak martwię się aby go nie wyrzucili z przedszkola, bo jest zbyt dziecinny?
poza tym pożegnaliśmy się dziś z opiekunką, Żona szczęśliwa, bo jej nienawidziła a ja z pewną melancholią, bo jednak dwa i pół roku to kawałek czasu a poza tym mam do niej szacunek, bo pani Irena nie zawaliła ani razu a to jest bardzo ważne i rzeczywiście może trochę zbyt mało wychowywała Dziecko ale z drugiej strony nie oglądała nigdy telewizji i codziennie chodziła na spacery... no i była tańsza od żłobka...
tak więc zrobiło mi się lekko sentymentalnie gdy wręczałem jej kwiaty na pożegnanie....
NIEDZIELA, 30 SIERPNIA 2015
wycieczka
odniosłem swój sportowy sukces albowiem przejechałem 124 kilometry :-)
ale nie będę ściemniał - było ciężko - szczególnie, że pierwsze 40 kilometrów miałem pod wiatr i nijak nie mogłem zmodyfikować trasy tak więc po 60 km miałem już dość... i wtedy doświadczyłem w małej części tego co nazywają wyczynowcy czy inne sportowe świry - walki z samym sobą, bo postanowiłem zawalczyć o te wymarzone 120 kilometrów (inna sprawa, że jakbym miał inne terminy na samotny dzień na rowerze to na pewno bym się nie szarpał) i wtedy włączył się reset - nie myśli się o pracy, Rodzinie, smutku egzystencji tylko o tym "wytrzymaj jeszcze dwa kilometry na tym przełożeniu, trzymaj tempo, teraz nie wieje trzeba pocisnąć 35 km/h..."
na 83 kilometrze zrobiłem godzinną przerwę nad wodą, wypiłem dwa piwa i dałem odpocząć najbardziej bolącym miejscom, bo w takich dystansach zmęczenie nie jest głównym problemem ale bolący tyłek i kark... tak więc następny najtrudniejszy 20 kilometrowy terenowy odcinek pokonałem bez problemów i tylko ostatnie 20 kilometrów po asfalcie to była lekka nuda ale ogólnie jestem bardzo zadowolony, bo w moim rankingu wycieczek jednodniowych zająłem 7 miejsce a poza tym jest to mój najdalszy dystans od 2012 roku więc było warto :-)
ale nie będę ściemniał - było ciężko - szczególnie, że pierwsze 40 kilometrów miałem pod wiatr i nijak nie mogłem zmodyfikować trasy tak więc po 60 km miałem już dość... i wtedy doświadczyłem w małej części tego co nazywają wyczynowcy czy inne sportowe świry - walki z samym sobą, bo postanowiłem zawalczyć o te wymarzone 120 kilometrów (inna sprawa, że jakbym miał inne terminy na samotny dzień na rowerze to na pewno bym się nie szarpał) i wtedy włączył się reset - nie myśli się o pracy, Rodzinie, smutku egzystencji tylko o tym "wytrzymaj jeszcze dwa kilometry na tym przełożeniu, trzymaj tempo, teraz nie wieje trzeba pocisnąć 35 km/h..."
na 83 kilometrze zrobiłem godzinną przerwę nad wodą, wypiłem dwa piwa i dałem odpocząć najbardziej bolącym miejscom, bo w takich dystansach zmęczenie nie jest głównym problemem ale bolący tyłek i kark... tak więc następny najtrudniejszy 20 kilometrowy terenowy odcinek pokonałem bez problemów i tylko ostatnie 20 kilometrów po asfalcie to była lekka nuda ale ogólnie jestem bardzo zadowolony, bo w moim rankingu wycieczek jednodniowych zająłem 7 miejsce a poza tym jest to mój najdalszy dystans od 2012 roku więc było warto :-)
SOBOTA, 29 SIERPNIA 2015
atak na stówkę
plan jest taki, że wysyłam Anię i Miko do teściowej a sam chcę na rowerze pobić w/w dystans i okrężną trasą dołączyć do nich na nocleg....
moim marzeniem byłoby przejechać 141 kilometrów, bo wtedy zająłbym drugie miejsce w moim rankingu wszechczasów - wycieczek jednodniowych ale na pewno na taką odległość nie będę się szarpał, bo nie jestem na tyle wytrenowany...
tak więc pozostaje atak na 100 kilometrów a po cichu myśl o 120 km bo wtedy jestem w pierwszej dziesiątce... ale wszystko zależy od dyspozycji dnia i wiatru...
moim marzeniem byłoby przejechać 141 kilometrów, bo wtedy zająłbym drugie miejsce w moim rankingu wszechczasów - wycieczek jednodniowych ale na pewno na taką odległość nie będę się szarpał, bo nie jestem na tyle wytrenowany...
tak więc pozostaje atak na 100 kilometrów a po cichu myśl o 120 km bo wtedy jestem w pierwszej dziesiątce... ale wszystko zależy od dyspozycji dnia i wiatru...
PIĄTEK, 28 SIERPNIA 2015
telefon
Synek zniszczył mi kolejny telefon (oj, za dużo mu pozwalam) ale na szczęście mam zapasowy co dostałem na ostatnią gwiazdkę więc wymieniam...
CZWARTEK, 27 SIERPNIA 2015
uff
awansowaliśmy do fazy grupowej Ligii Europy ale po ciężkim, emocjonującym meczu, bo prowadziliśmy od 16 minuty ale wkrótce było już 1:1, potem 2:1, 2:2 i oblężenie naszej bramki ale na szczęście Legia wyjaśniła w ostatniej chwili sytuację wygrywając 3:2 i przede mną ciekawa piłkarska jesień :-)
ŚRODA, 26 SIERPNIA 2015
znajomi
mój eksperyment poniósł klęskę :-(
ponieważ moi Przyjaciele nie mają dzieci i żyją w trochę innym świecie niż ja, ponieważ znajomi z grupy rowerowej tez są bezdzietni i żyją w kolejnym innym świecie wypatrzyłem sobie kolegę z pracy, który ma dziecko i sympatyczną żonę i chciałem się z nimi zakolegować i naprawdę pierwszy raz w życiu starałem się aby ktoś mnie polubił i zaprosiłem ich nawet do rodziców na działkę....
ale tam kolega - gdy jego żona poszła spać - do 3 w nocy opowiadał nam jak strasznie jej nienawidzi i było to dla nas niesmacznie a głównie nudne choć byliśmy z Anią pod wrażeniem jak można żyć w takim emocjonalnym syfie no i oczywiście zadowoleni z siebie jacy my jesteśmy kompatybilni ;-)
trudno, nie moja sprawa ale jak się dowiedziałem od Ani, że na ostatnim pikniku ów kolega ją podrywał (przyznaje, nie dostrzegłem, bo kłóciłem się z innymi kolegami z pracy) i jak próbował głaskać czy obejmować moją ŻONĘ to uznaje zaprzyjaźnianie się z tą rodzinną za niebyłe :-(
i co dalej? a kto takie ogłoszenie w Sieci potraktowałby poważnie? ;-(
"fajna rodzina w okresie rozmnażania, w której mąż lubi się zabawić a żona tylko chwilowo nie może, posiadająca dziecko w wieku trzech lat - pozna inną rodzinę o podobnych preferencjach - uwielbienie dla rowerów i potrzeba długich wycieczek - obowiązkowe, mile widziane kibicowanie Legii"
ponieważ moi Przyjaciele nie mają dzieci i żyją w trochę innym świecie niż ja, ponieważ znajomi z grupy rowerowej tez są bezdzietni i żyją w kolejnym innym świecie wypatrzyłem sobie kolegę z pracy, który ma dziecko i sympatyczną żonę i chciałem się z nimi zakolegować i naprawdę pierwszy raz w życiu starałem się aby ktoś mnie polubił i zaprosiłem ich nawet do rodziców na działkę....
ale tam kolega - gdy jego żona poszła spać - do 3 w nocy opowiadał nam jak strasznie jej nienawidzi i było to dla nas niesmacznie a głównie nudne choć byliśmy z Anią pod wrażeniem jak można żyć w takim emocjonalnym syfie no i oczywiście zadowoleni z siebie jacy my jesteśmy kompatybilni ;-)
trudno, nie moja sprawa ale jak się dowiedziałem od Ani, że na ostatnim pikniku ów kolega ją podrywał (przyznaje, nie dostrzegłem, bo kłóciłem się z innymi kolegami z pracy) i jak próbował głaskać czy obejmować moją ŻONĘ to uznaje zaprzyjaźnianie się z tą rodzinną za niebyłe :-(
i co dalej? a kto takie ogłoszenie w Sieci potraktowałby poważnie? ;-(
"fajna rodzina w okresie rozmnażania, w której mąż lubi się zabawić a żona tylko chwilowo nie może, posiadająca dziecko w wieku trzech lat - pozna inną rodzinę o podobnych preferencjach - uwielbienie dla rowerów i potrzeba długich wycieczek - obowiązkowe, mile widziane kibicowanie Legii"
WTOREK, 25 SIERPNIA 2015
koniec życiowych wakacji
dokładnie za tydzień Syn idzie do przedszkola a my musimy zostać dorosłymi ludźmi, bo do tej pory jakoś tego nie odczuwałem albowiem rano opiekunka przychodziła do domu, z pracy wracałem do domu i choć zawsze się spieszyłem to do tej pory nie miewałem "noża na gardle" że muszę do konkretnej godziny odebrać dziecko z przedszkola...
u mnie w pracy się pojebało, a Żona pracuje do 18 więc zwyczajnie jestem przerażony jak my damy radę, bo przedszkole do 17... w wyjątkowych sytuacjach do 17.30
i rano trzeba będzie godzinę wcześniej wstawać a Mikołaj lubi (jako i ja) pospać dłużej....
no i Syn mnie martwi, bo pisałem, że po urlopie trochę więcej gadał ale przez ten czas z opiekunką znowu się cofnął a co najgorsze, że nie umie sam jeść a tak naprawdę w ogóle nie chce jeść, jakby miał jakiś jadłowstręt... ale robiliśmy zimą badania Synkowi i wszystko w normie ale z tym jedzeniem to mamy nieustający koszmar :-(
poza tym Mikołaj jest przyzwyczajony przez opiekunkę do wielogodzinnych drzemek więc nie wiem jak on wytrzyma w przedszkolu?
u mnie w pracy się pojebało, a Żona pracuje do 18 więc zwyczajnie jestem przerażony jak my damy radę, bo przedszkole do 17... w wyjątkowych sytuacjach do 17.30
i rano trzeba będzie godzinę wcześniej wstawać a Mikołaj lubi (jako i ja) pospać dłużej....
no i Syn mnie martwi, bo pisałem, że po urlopie trochę więcej gadał ale przez ten czas z opiekunką znowu się cofnął a co najgorsze, że nie umie sam jeść a tak naprawdę w ogóle nie chce jeść, jakby miał jakiś jadłowstręt... ale robiliśmy zimą badania Synkowi i wszystko w normie ale z tym jedzeniem to mamy nieustający koszmar :-(
poza tym Mikołaj jest przyzwyczajony przez opiekunkę do wielogodzinnych drzemek więc nie wiem jak on wytrzyma w przedszkolu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz