- prawda jest taka, że bywam beznadziejnym rodzicem - zapomniałem o bilansie 6-latka u Starszaka a jak dziś poszedłem z siedmiolatkiem Mikołajem to mnie nie przyjęli, bo zapomniałem książeczki zdrowia!
- przez urlop wychowawczy jestem okropnie "wycofany" więc jak dziś jechałem do pracy to zabrałem z sobą Mikołaja aby było mi raźniej i nie będę pisał co tam się dzieje, bo burdel jest zdecydowanie większy niż półtora roku temu, bo służby aresztowały jakiś gości z zarządu i śmiałbym się do łez z tej abstrakcji gdybym nie był częścią tego syfu...
- potem nastąpiła najtrudniejsza część dnia czyli wyprawa do Wesołej do alergologa i byłem z Miko trochę przestraszony jak mieliśmy problem aby wsiąść do pociągu podmiejskiego, bo był taki tłok a jak dojechaliśmy na miejsce to zostało nam 1,5 godziny do wizyty więc musiałem się nieźle nagimnastykować aby Starszak się nie nudził, w Wesołej (!) - to taka miejscowość z domkami
- wróciliśmy autobusami po 20.30 do domu albowiem okazało się, że Wesoła to jest też Warszawa, bo jeżdżą tam nasze autobusy :-) cieszę się, bo dla mnie prawa strona Wisły zawsze stanowi pewną zagadkę ale Mikołaj powiedział, że nie chce mieszkać w Wesołej, bo nie ma placu zabaw i tego się trzymajmy!
- wiedziałem, że Mikołaj nie ma alergii ale lekarze wciąż o tym wspominali a jak mój ulubiony lekarz (laryngolog z Kajetan) powiedział, że trzeba to trzeba i wyszło na moje więc jestem w dwójnasób zadowolony :-)
- na koniec powiem jedno: nie ma lepszego dziecka niż mój Mikołaj, wstaliśmy o 7 rano, szkoła, lekarz, moja praca, podróż, lekarz, badania, powrót - cały czas trzymał fason choć wytrawne oko taty widziało, że były cięższe chwile....
czwartek, 26 września 2019
ciężki czwartek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńdzięki, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńM.