czwartek, 18 lipca 2019

czwartek

... był na początku bardzo stresujący albowiem rano musiałem nakarmić, ubrać, zaopatrzyć zabawowo i jedzeniowo na cały dzień i o 10 zapakować Synów do auta i jechać do lekarza specjalisty na Woli...
Wola - pracowałem tam kilka lat temu więc wymyśliłem sobie, że pod przychodnią na pewno nie będzie miejsca i wybrałem pobliski supermarket aby zaparkować a tam kurwa Armagedon, nowe wieżowce, ciasna ulica i auta zaparkowane wszędzie a w połowie nich blokady na koła a do tego ja w kombiaku z dwójką Dzieci...
u lekarza banialuki a potem pojechałem z Synami nad nasze Jezioro a tam taśmy, zakazy wstępu, bo sinice zaatakowały i byłem bardzo niepocieszony a skończyłem jak zwykle na placu zabaw ale udało się uratować dzień, bo wyciągnęliśmy namiot z piwnicy i rozstawiliśmy pod blokiem i mieliśmy frajdę :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz