przykro mi to pisać, bo Smyk był chyba największym sklepem dziecięcym w PRLu i szalenie miło wspominam wyprawy do niego z moją Babcią, choć jakiś wspaniałych zabawek tam nie było, bo takie można było nabyć jedynie w Peweksie w tamtych czasach...
teraz ta nazwa służy sieci sklepów a ja odradzam tam zakupy, bo sprzedają badziewie a oto przykłady:
- kupiłem łódkę zdalnie sterowaną za 250 złotych i popływała kilka razy i choć wciąż wygląda jak nówka sztuka to nie działa :-(
- kupiłem pojazd na pilota dla Starszaka i działał 10 minut !!!
- nie mogłem odzyskać pieniędzy, bo zgłosiłem reklamacje ale musiałem wydzwaniać na infolinię, pisać skargę i dopiero opisanie sytuacji na ich stronie Facebooka poskutkowało ale procedura trwała ze dwa miesiące.
- kupiłem buty dla Małego (75 złotych więc nie jakieś trampki za dychę) i nie wytrzymały nawet miesiąca :-(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz