jestem już tak dorosły, że pamiętam pierwszą adaptację prozy Brzechwy z kina w dzieciństwie i tego jak się bałem armii wilków więc szedłem dziś na seans z dużym zainteresowaniem, tak więc fajnie, że stworzyli całkiem nową historię ale na tym pozytywy się kończą, bo gra aktorska jest nieprzekonująca (poza panem Fronczewskim), sceny dłużą się jak w serialowym tasiemcu a fabuła jest zwyczajnie nudna i nawet przez chwilę w widzu nie wywołuje większych emocji, wykładnikiem jest mój Starszak, który jako miłośnik kina nie tryskał entuzjazmem po filmie.
ps: sos serowy w kinie najlepiej smakuje z precelkami a nie paluszkami jak ostatnio pisałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz