Starszak wybył z kolegą na dwór ale zbliżał się czas szachów on-line więc dzwonię po niego ale nie odebrał kilku połączeń, jego kolega był już w domu więc od razu nerwy osiągnęły wysoki level i Żona wsiadła na rower aby go poszukać a ja zastosowałem to co znam z dzieciństwa w PRLu czyli poszedłem do okna i wydarłem się na całe osiedle i Miko usłyszał i oddzwonił ;-)
Nie lubię tych krzyków z okna, jak i krzyków w drugą stronę tzn. dzieciarni stojącej pod oknem i drących się "maaaamooo".
OdpowiedzUsuńAle uczciwie przyznaję, ze są takie sytuacje, kiedy taka forma "komunikacji" jest jedynie skuteczna;))).
za komuny to była jedyna forma kontaktu dom - podwórko ;-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
M.