czwartek, 9 stycznia 2020

"Skywalker. Odrodzenie"

jestem dzieckiem komuny a w czasach PRLu prawie nic nie było... ale były wyjątki jak trylogia "Gwiezdnych Wojen", która wydawała się drzwiami do raju więc nie dziwi fakt, że zostałem fanem GW i nigdy nie zapomnę ekscytacji w kinie i moich dziecięcych wypraw na drugi koniec miasta aby kupić figurkę z filmu...
tak więc lekko denerwowałem się przed ostatnią odsłoną sagi Star Wars i miałem rację, bo ten film to ciągła sinusoida scen - idiotycznych, fajnych, żenujących, patetycznych, głupich, mocnych, niepotrzebnych i wzruszających i niestety cała fabuła nie trzyma się kupy, absurd goni absurd a sceny finałowe są zwyczajnie nudne i jakby to był zwykły film to wyśmiałbym go z kretesem.... ale to Gwiezdne Wojny a ja jestem fanem i fani wybaczą prawie wszystko, prawie, bo nie wybaczę panu Lucasowi trzech gównianych filmów w Uniwersum GW z lat 1999 - 2005
na szczęście przed seansem ostatniej części przeczytałem recenzję w Gazecie Wyborczej, której redaktorzy od lat trzymają najniższy poziom i wypisali paszkwil o "Skywalker. Odrodzenie" więc z kina wychodziłem bardzo zadowolony z myślą - nie było tak źle a ja świetnie się bawiłem - a chyba o to chodzi w space operach? ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz