ponieważ nasz pan doktor przeniósł się na drugi koniec miasta podróż przez całą Warszawę była koszmarna, w nerwach czy zdążymy, bo wszystkie drogi zakorkowane na amen ale udało się i wieści są optymistyczne, że będziemy powoli schodzić z leków co jest pozytywne ale ja już się stresuję, bo jak Niko bierze leki to jest pod parasolem bezpieczeństwa a teraz będę się bał aby nie powróciły koszmary z lat wcześniejszych czyli duszenie się - takie, że dwa razy wzywaliśmy karetkę pogotowia... no ale nie może Synek lecieć przez całe dzieciństwo na farmaceutykach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz