pierwszy dzień urlopu rozpoczął się od wizyty w laboratorium aby Chłopcom pobrali krew na badania w kierunku mykoplazmozy (badanie + wczorajszy lekarz + apteka = tysiąc złotych, dobrze, że Mama mi dorzuciła pieniędzy) Starszak tradycyjnie zemdlał ale ogarnęliśmy sprawę szybko i wyruszyliśmy w Góry Świętokrzyskie, podróż była szybka i bezproblemowa a na miejscu przywitał nas przyjemny domek, potem poszliśmy na dłuższy rodzinny spacer a po nakarmieniu Dzieci udaliśmy się z Małżonką na wieczorny spacer a potem do knajpy w Świętej Katarzynie, było pysznie, tanio i dostaliśmy po figurce, fajny dzień z myślami o chorobie Synów (szczególnie Miko) z tyłu głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz