Starszak drugi rok chodzi rekreacyjnie na piłkę i w końcu zdecydował się na mecz weekendowy - jestem zadowolony, bo jak mantrę powtarzam Dzieciom, że trzeba próbować nowych rzeczy nawet jak się nie ma na nie wielkiej ochoty a poza tym było ciężko:
- kwadrans wyjeżdżałem z parkingu, bo ktoś tak zastawił nam auto więc potem rajdowałem przez całe miasto aby zdążyć i czułem się jak w grze komputerowej skacząc z pasa na pas ale poziom stresu osiągnął maksymalny level strachu przed policją i stłuczką.
- rodziców nie wpuścili pod balon pooglądać a Miko jechał tam jak na skazanie - nie przepada za aktywnościami fizycznymi.
- sobota do zapomnienia, bo nic więcej z tego dnia nie da się wyciągnąć przez mecz w środku dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz